Strona główna  - Co przetrwało z dawnych czasów pasterstwa
Co przetrwało z dawnych czasów pasterstwa
    Trwająca przez kilka wieków gospodarka szałaśniczo-pasterska w Gorcach ukształtowała wiele norm regulujących wypas owiec oraz formy jego organizacji. Większość z nich zachowała się do obecnych czasów.

    Wypas funkcjonował zarówno w formie indywidualnej, jak i zbiorowej. Indywidualnie gospodarze wypasali swoje trzody na pastwiskach nieopodal wsi lub na niżej położonych polanach. Zazwyczaj wracali z owcami na noc do swych zagród. Wypas zbiorowy organizował doświadczony baca, którym był jeden z zamożniejszych gospodarzy. Jego majątek stanowił zabezpieczenie zobowiązań i odpowiedzialności wobec właścicieli owiec. Umowę na wypas zawierał z gospodarzami już pod koniec zimy. Ustalano w niej przede wszystkim warunki podziału „szałaśnych użytków” oraz wynagrodzenie za zaginione lub padnięte owce. Od wziętych na szałas zwierząt baca najczęściej „wypłacał” właścicielowi określoną ilość sera (ok. 4 kg) za sztukę. Wysokość opłaty była niezależna od mleczności owcy, a zmniejszała się jedynie w przypadku niekorzystnego sezonu pasterskiego. Odbiór sera następował do św. Jana, tj. 24 czerwca. W latach powojennych część gospodarzy dających owce „na szałas” wybierała zapłatę w pieniądzu, którą otrzymywali po zakończeniu sezonu. Wtedy też baca rozliczał się za owce zaginione lub zagryzione przez wilki. Po uzgodnieniach z gospodarzami baca umawiał się z pasterzami. Ustalał wówczas wysokość i formę zapłaty. Ilość zatrudnianych pomocników zależała od wielkości stada. Przyjmowano, że na każde 100 owiec potrzebny był jeden pasterz (juhas) umiejący doić oraz naganiacz, który wykonywał różne prace pomocnicze. Do czasu II wojny światowej pasterze otrzymywali wypłatę „w serze”. Oprócz wynagrodzenia baca na czas pobytu w górach zapewniał swoim pomocnikom wyżywienie, obuwie i ubranie robocze.

    Początek sezonu wypasowego na gorczańskich polanach uzależniony był od aury. Przeważnie rozpoczynał się w środę między 10 a 15 maja. Wybór dnia miał charakter magiczny. Środa, w przeciwieństwie do piątku, była uznawana za najszczęśliwszy dzień do rozpoczynania wszelkich prac. Wyznaczonego dnia gospodarze przypędzali owce do zagrody bacy. Dla uniknięcia pomyłek właściciele znaczyli swoje stadka różnego rodzaju dziurkami bądź karbikami wycinanymi na uszach owiec. Często znaki te dziedziczono w rodzinie od wielu pokoleń. W czasach powojennych zwierzęta znaczono częściej pieczęciami lub kolorowymi kropkami farby.
Owce na polanę prowadził baca wraz z pomocnikami. W drodze towarzyszyli im często gospodarze. Po dotarciu na miejsce wypasu pasterze grodzili koszar i wpędzali do niego owce. W góry wraz ze stadem transportowano niezbędny na bacówce sprzęt, m.in. miedziany kocioł, naczynia i narzędzia przydatne przy przerobie mleka: gielety, putyry, ferule, czerpaki i formy na oszczypki. Baca raz na tydzień schodził do wsi i przynosił chleb oraz inne produkty. Podczas sprzyjającego sezonu, obfitującego w paszę, baca mógł już po miesiącu „wypłacić” gospodarzy, pasterzy, a nawet opłatę dzierżawy za wypas na polanach.

    Praca pasterzy nie była lekka. W pierwszych miesiącach wypasu (maj – lipiec) rozpoczynała się około godziny 4(5) rano, od podsycenia ognia (watry), przygotowania naczyń na mleko oraz porannego dojenia. W zależności od liczby owiec i pasterzy trwało ono od 1 do 1,5 godziny. Do początku sierpnia owce dojono trzy razy dziennie, potem gdy paszy ubywało i mleczność spadała, wystarczyło dwa razy – rano i wieczorem. Po porannym udoju pasterze jedli przygotowane przez bacę śniadanie i część z nich wyruszała ze stadem na wypas. Pozostali zajmowali się przerobem owczego mleka, wytwarzając ser nazywany bundzem (buncem) a z niego oscypki. Pozostałą w kotle serwatkę podgrzewano i otrzymywano żętycę, która stanowiła ważny składnik pożywienia pasterzy i odwiedzających szałas gości. Po zakończeniu przedpołudniowych prac juhasi dokładnie myli wszystkie użytkowane do wyrobu sera naczynia i przygotowywali drewno do ogniska. Około południa owce powracały do koszaru. Tu odpoczywały i dostawały sól w bryłkach lub miałką rozsypaną na specjalnie wybranych płaskich kamieniach, nazywanych solniskami. W tym czasie juhasi jedli obiad, po którym przystępowali do południowego udoju. Po wydojeniu następna zmiana ruszała z owcami na wypas. Po południu baca przerabiał kolejną partię mleka, a jego pomocnicy przestawiali koszar. Pod wieczór, około godziny 19.00, stado powracało na nocny odpoczynek. Pasterze jedli kolację i przy zachodzącym już słońcu, a nawet o zmroku rozpoczynali wieczorny udój. Po nim, po raz kolejny przetwarzano mleko, myto naczynia i część pasterzy udawała się na spoczynek w bacówce. Inni, w zależności od obsady szałasu, spali przy stadzie w przenośnym, zadaszonym schronie, by w każdej chwili móc odstraszyć podchodzące do koszaru wilki lub inne drapieżniki. W czasie wypasu, jak i nocnego dozorowania owiec, pasterzom pomagały owczarki podhalańskie. Długość sezonu pasterskiego w Gorcach wyznaczała natura, ale najczęściej kończył się po święcie Matki Boskiej Siewnej (8 wrzesień) lub po świętym Michale (29 wrzesień). W wyznaczony dzień gospodarze przybywali na polanę i odbierali swoje owce. Rozsad, bo tak nazywano w Gorcach zakończenie szałasu, często odbywał się we wsi, po zejściu ze stadem.
   Obecnie wypas w Gorcach przetrwał w niewielu miejscach, głównie u podnóży gór, z uwagi na łatwiejszą dostępność i organizację. Co roku szałasy funkcjonują m.in.: nad Kokoszkowem w Nowym Targu, na stokach Piątkowej lub Rabskiej Góry (bezpośrednio przy drodze „zakopiance”), w górnej części Obidowej, nad Knurowem. Na północnych stokach Gorców owce wypasane są w Porębie Wielkiej – Koninkach nad osiedlem Malarze, a także w Koninie – w Maciejkowym i Domagałowym Potoku. Od kilku lat z wypasem powrócono na polanę Wzorową do bacówki Gorczańskiego Parku Narodowego. Na Hali Długiej i Hali Turbacz oraz pobliskich polanach, od drugiej połowy maja do końca września, wypasane jest stado liczące ok. 200 owiec. Obecnie jest to najwyżej położony wypas w Karpatach polskich.

    Na miejscu baca wytwarza produkty owcze, które mogą nabyć turyści wędrujący głównym szlakiem beskidzkim. Mają tez okazję do zapoznania się ze zwyczajami związanymi z wypasem owiec oraz pracą pasterzy, która niczym nie różni się od tej, opisanej powyżej.
              
                                                                                                                                 Janusz Tomasiewicz

Positive-Power
KSIĘGA GOŚCI | DODAJ DO ULUBIONYCH | POLEĆ ZNAJOMEMU | MAPA STRONY
BIP
Wersja polska
Wersja niemiecka
Wersja angielska